Głośniki bluetooth – przydatny gadżet
W ostatnim czasie zainwestowałem w głośniki bluetooth. Wiele wcześniej się naczytałem na ich temat. Jedni twierdzą, że to zupełnie bezużyteczny gadżet, inni natomiast rozpływają się w zachwytach nad jakością dźwięku niektórych modeli. Po przetestowaniu dołączam do grona zwolenników tego typu urządzeń.
Na przekór jednak najpierw o wadach. A raczej o wadzie, bo użytkując zauważyłem tylko jedną. Otóż po sparowaniu głośników z urządzeniem za pośrednictwem bluetootha powstaje mniej więcej sekundowe opóźnienie między puszczeniem, a odebraniem dźwięku. I o ile słuchamy sobie albumu na Spotify'u bądź Tidalu, nie ma większego problemu. Gorzej jednak, jeśli chcemy obejrzeć teledysk. Opóźnienie jest na tyle widoczne, że dźwięk nie zgrywa się z obrazem. A to już dość poważnym problem.
Lecz w moim odczuciu jedyny. Głośniki kupiłem całkiem niedawno, ale sporo je już eksploatowałem. Zabieram je na wyjazdy, nawet na wycieczki jednodniowe. Zawsze lepiej posłuchać sobie tak, niż z telefonu. A jeśli lecisz np. samolotem i każdy kilogram jest bezcenny – wtedy taki sprzęt jest naprawdę na wagę złota. Głośnik bluetooth często służy też jako power bank, co parę razy mi uratowało życie. Co z samym dźwiękiem? Jest więcej niż przyzwoity. Korzystam z modelu za około 500 zł. Bas niezły (zwłaszcza jak na tak mały sprzęt), dźwięk czysty, głośność można osiągnąć bardzo dużą – nie wykorzystuję nawet w połowie.
Dlatego też uważam, że inwestycja warta była swojej ceny. Chętnie jednak poznam też Wasze opinie.